Płatnerstwo to dość nietypowe zajęcie w XXI wieku. Niewielu wie, że w Jedliczu mieszka płatnerz. Pan Stanisław Stopkowicz zajmuje się wyrabianiem i naprawą białej broni. Swoje zajęcie traktuje jako hobby.
Z wykształcenia jest technikiem mechanikiem, z zawodu ślusarzem a z zamiłowania artystą - historykiem, o którym się mówi, że jest ostatnim płatnerzem w regionie. Swój warsztat - składający się z dwóch "kobyłek" i deski ma w ogrodzie, zimą zaś pracuje w garażu. Jako jedyny z obecnych płatnerzy wykonuje wszystkie typy szabli.
Już jako dziecko z zafascynowaniem słuchał opowieści wujka, który służył jako kawalerzysta w polskim przedwojennym wojsku. Już od wtedy marzył o posiadaniu szabli. Pasjonowało go to do tego stopnia, że po wielu, wielu latach postanowił sam taką szablę wykonać. Zajęło mu to trzy miesiące ciężkiej pracy. Nie miał własnego warsztatu, więc stal musiał harować u znajomych kowali. Pierwsza szabla szabla - wzór 22 typ oficerski z mosiężnym zamkniętym kabłąkiem przy rękojeści i stalową pochwą - do dzisiaj na w jego domu honorowe miejsce. To nie znaczy, że potem poszło łatwiej... Pan Stanisław jest historykiem - hobbystą, do wykonania każdej broni stara się dobrze przygotować. Stara się posiąść maksimum wiedzy na temat każdej broni. Korzysta z książek i Internetu - jak sam mówi, to prawdziwa skarbnica wiedzy.
Przygotowanie merytoryczne to ogromna część pracy nad nową bronią, potem wykonuje się szkice i szablony. Przeciętnie praca nad szablą trwa około 150 godzin - mówi Pan Stopkowicz.
Największym wyzwaniem dla Pana Stopkowicza było odwzorowanie mieczy samurajskich. Komplet składa się z czterech mieczy, każdy z nich służy do czegoś innego: najkrótszy służył harakiri lub seppuku, drugi w kolejności do obrony, trzeci do pojedynku. Najdłuższy zaś na wyprawy wojenne. Najdłuższy miecz różnił się od pozostały tym, że jego rękojeść opleciona była sznurkiem, który pomagał na utrzymanie miecza w spoconej dłoni. Miecze samurajskie muszą mieć swoją elastyczność. W dawnej Japonii, wytapiano stal w piecach dymarkowych z wylewki, z których wykuwano sztabki o niskiej i wysokiej zawartości węgla. Następnie te sztabki skuwano ze sobą, przekuwano i hartowano. Taka stal miała w przekroju miecza około 4 mln 200 tys. warstw i była najbardziej odporna na złamanie. U nas była znana jako stal damasceńska.
Płatnerstwo to nie jedyna pasja w życiu Pana Stanisława. Niegdyś malował, teraz rzeźbi w drewnie, które bardzo mu pomaga w tworzeniu nowej broni. To pasja, którą zajmuje się od młodzieńczych lat. Przed jego domem stoi kolekcja drewnianych figur przypominających rzeźby z Wysp Wielkanocnych. Pan Stanisław twierdzi, że tamte nie mają jednak w sobie pewnego wyrazu. Swoim starał się dodać oryginalności i odrobinę tajemniczości. W całym domu, przy ul. Tokarskich znajdują się jego piękne rzeźby, które stanowią element wystroju wnętrza.